? Czy ktoś może mi powiedzieć, co to jest? Ktoś chętny? Tak, Sophie? Mała dziewczynka w neonowym niebieskim płaszczyku opuściła rękę, szczerzą



— Czy ktoś może mi powiedzieć, co to jest? Ktoś chętny? Tak, Sophie? Mała dziewczynka w neonowym niebieskim płaszczyku opuściła rękę, szczerząc się jednocześnie tak, że widać było wszystkie szczerby. — To zły człowiek. — Tak jest, Sophie! — Nauczyciel się uśmiechnął. To były dobre dzieciaki. — A czy ktoś potrafi mi powiedzieć, dlaczego niedobrym ludziom obcina się połowę głowy? Bez jednej chwili zastanowienia wszystkie dzieci, cała dwunastka, zaczęły się przekrzykiwać i podskakiwać: — Bo byli niegrzeczni! Trzeba uczciwie przyznać, że ubezwłasnogłowiony, któremu się przypatrywali, wcale nie wyglądał na szczególnie niegrzecznego, ot, jeszcze jeden biedak, który nigdy już nie będzie sprawiał problemów. Człowiek z połową twarzy, usmażonym mózgiem i z kodem kreskowym wytatuowanym na czole. Przemieszczał się powoli po hallu wejściowym, pucując mopem marmurową podłogę na wysoki połysk. Mała grupka szła za nim krok w krok, nie zwracając uwagi na bezcenne dzieła sztuki spoglądające ze ścian. Trafili na coś dużo ciekawszego. Niektóre dzieci robiły miny, szczerząc górne zęby, wciągając do tyłu podbródki i wywracając oczami. Jedno albo dwoje z nich udawało, że szorują podłogę specjalnymi, niewidzialnymi mopami. Ich wyobraźnia była naprawdę godna podziwu. — No dobrze — podjął nauczyciel, skręcając w rogu korytarza. — A jak myślicie, co takiego uczynił ten zły człowiek? Nigel, jak sądzisz? Co zrobił? Nigel przez dobrą minutę wpatrywał się we własne buty. — Cy on znęcał się na cyimś kotem? — Noo, to by było naprawdę niegrzeczne zachowanie, prawda? — Taaak! — wykrzyknęły dzieci. — Przepraszam. — Głos należał do elegancko ubranego mężczyzny, czekającego na windę. — Momencik. Dzieciaki, co odpowiemy temu miłemu panu? — Że nie rozmawiamy z obcymi! — Tak jest! — Nauczyciel odwrócił się do dżentelmena w granatowym garniturze z szerokim uśmiechem na twarzy. — Czyż nie są inteligentne?! Mężczyzna milczał przez krótką chwilę, po czym odparł: — Rozkoszne. — Lubimy tu przychodzić i oglądać wszystkie te piękne obrazy, prawda? — Taaak! Na twarzy nieznajomego po raz pierwszy zagościł uśmiech. To jasne, że dzieci nakłoniły go do rezygnacji z początkowego dystansu. W ciągu kilku sekund sprawiły, że nieznany im wcześniej człowiek stał się ich przyjacielem. Były pod tym względem wspaniałe. — Przez przypadek podsłuchałem pańskie pytanie o to, co uczynił ten kryminalista. Nigel aż podskoczył, wymachując wysoko uniesioną ręką, próbując za wszelką cenę znaleźć się ponownie w centrum uwagi. — Znęcał się nad cyimś kotem! Nieznajomy wyciągnął rękę i zmierzwił mu włosy, wywołując na twarzy chłopca jeszcze radośniejszy uśmiech. — Dokładnie tak. Wielu z nich od tego zaczyna. Zanim się rozkręcą. — Mężczyzna przykucnął i puścił oko do otaczających go dzieciaków. — Ćmy, żaby, koty, psy… Ten tutaj zajął się następnie małymi chłopcami. Lubił obcinać im palce, jeden po drugim, a potem wtykać im je tam, gdzie słońce nie dochodzi. — Ojej! — mała dziewczynka pociągnęła nieznajomego za rękaw. — Czy wsadzał im je do nosa? Co? Bo Nigel zawsze wpycha palce do nosa. — Wcale nie! Plosę jej nie słuchać, ona jest gupia. — Wcale nie! — Właśnie ze tak! — Yyy… to chyba niezupełnie stosowne. — Nauczyciel po raz pierwszy uświadomił sobie, że oczy nieznajomego wcale się nie uśmiechają. Co więcej, przyjrzawszy mu się dokładniej, dostrzegł, że jest w nim coś zdecydowanie złowrogiego. — Chodźcie dzieci, musimy… yyy… musimy już iść. — Zebrał wszystkie dzieciaki w grupę, próbując uchronić je przed niebezpieczeństwem, ale ten okropny człowiek nie przestawał mówić. — Następnie, kiedy chłopcy stracili już wszystkie palce u rąk, zabierał się do obcinania palców u stóp. Jeżeli mieli szczęście, umierali na skutek wstrząsu. A jeśli nie, to cały czas jeszcze żyli, kiedy rozcinał im brzuchy. Kuchennym nożem. — To obrzydliwe! Jak pan śmie! Drzwi windy piknęły, otwierając się na oścież, i mężczyzna wykonał krok w tył, pakując się do środka. — Kiedy go złapaliśmy, znaleźliśmy zwłoki piętnastu chłopców pogrzebanych pod podłogą jego domu i kolejnych trzech ukrytych w zamrażarce. — Wyraz twarzy nieznajomego nabrał nieprzyjemnego charakteru, a jego spojrzenie było wycelowane prosto w oczy nauczyciela. — Lepiej o tym pamiętaj, kiedy następnym razem zbierze ci się na gówniane żarty. Rozległ się melodyjny dzwonek i drzwi zaczęły się zamykać. — Jak ci na imię? Złożę zażalenie do twoich przełożonych! Stuk. Winda ruszyła z głuchym warkotem, unosząc ze sobą tego strasznego człowieka i jego okropne opowieści.


*Artykuł stanowi fragment książki pt. „Ubezwłasnogłowieni ” Stuart B. MacBride (Wydawnictwo Editio, 2017).