Natalia była wychowywana w duchu matki Polki. Ucz się. Skończ studia. Znajdź sobie odpowiedniego faceta. Urodź mu dwójkę dzieci. Gotuj. Pierz. Sprząta

e_0i48Natalia była wychowywana w duchu matki Polki. Ucz się. Skończ studia. Znajdź sobie odpowiedniego faceta. Urodź mu dwójkę dzieci. Gotuj. Pierz. Sprzątaj. I najważniejsze: uda masz trzymać razem. Grzeczne dziewczynki nie uprawiają seksu z byle kim. Grzeczne dziewczynki nie robią tego dla przyjemności. Grzeczne dziewczynki trzymają swoją cipkę dla tego jednego jedynego. Grzeczne dziewczynki nie używają słowa „cipka”. Grzeczne dziewczynki nie rozmawiają o seksie. Jej matkę spotkałoby nie lada zaskoczenie. Ale Natalia nie miała zamiaru nic jej na ten temat mówić.

– Nie dam ci dzieci. Nie dam ci kredytu na mieszkanie ani dom. Nie dam ci ślubu, romantycznych kolacji, wizyt w kinie i czekania na emeryturę. Nie dam ci szczęścia. Ale dam emocje. Dam ci chwilę, po której będziesz mokra między udami, modląc się o kutasa. Dam ci chwilę, gdy będziesz leżała ze związanymi rękoma i nogami, z tyłkiem wypiętym do góry. Dam ci chwilę, gdy będę cię rżnąć w przebieralni w sklepie, i chwilę, gdy wsadzę ci palec w trakcie wytwornej kolacji. Dam ci chwilę, gdy zasprejuję twoje cycki bitą śmietaną z puszki albo swojego fiuta, chwycę za włosy i każę ci lizać... – Długo tak możesz? – dobiegł mnie nieco ironiczny głos w słuchawce. – Długo. Seks analny? Miałaś kiedyś? Natalia się zawahała. – Mów! – Raz. – Z kim? – Z moim byłym facetem. – I jak było? – Byliśmy w Austrii. To był służbowy wyjazd. Marcin był u nas informatykiem. Byłam bardzo pijana. On zaproponował, żebyśmy spróbowali. – I? – Nie spodobało mi się. – Robiłaś mu kiedyś stopami? – Jak to stopami? – Natalia zbaraniała. – Normalnie. Stopami. Na początek on ci masuje stopy. Mocno i długo. Polewa je obficie oliwką. Tak żeby były wilgotne i delikatne. A później kładzie się na łóżku, ty bierzesz jego kutasa w stopy i poruszasz nimi w górę i w dół. W górę i w dół... – Nie. – A w przymierzalni? Ty ubierasz się w nową kieckę, on bierze cię za włosy, rzuca na kolana i każe ssać, a później obraca pośladkami w swoją stronę i... – Nie. – W parku wieczorem o drzewo? – Nie. – Skuł cię jakiś kajdankami? A później wychłostał w tyłek? – Nie!!! – Mam dla ciebie zadanie na jutro. – Tak? Była przestraszona. – Przyjdziesz jutro do domu z pracy. Po drodze kupisz butelkę białej, zimnej, musującej cavy. Zapalisz sobie świece. Dużo świec. Grubych. Okrągłych. I dużych. Jasno świecących. Wejdziesz do wanny. Będziesz się kąpać. Długo. W bardzo gorącej wodzie. Tak aby z karku zeszło ci napięcie. Wtedy wypijesz pierwszy kieliszek wina. I wyjdziesz naga i mokra z wanny. W słuchawce słyszałem tylko jej oddech. – Włożysz szlafrok, który dostałaś ode mnie, i zaczniesz kremować ciało. Zaczniesz od palców od stóp, a później będziesz przesuwać się wyżej. Do kolan. Ud. Brzucha. Piersi. Dekoltu. I szyi. Zdecydowanie mi stał. – Umalujesz paznokcie u rąk i u stóp na czerwono. A później – zastanowiłem się, co mogło być później. – Później ubierzesz się w swoje najbardziej kurewskie majtki i biustonosz, i włożysz najwyższe szpilki. Do tego pas od pończoch i pończochy. A kiedy skończysz, poszukasz ciemnej apaszki. Otworzysz drzwi wejściowe. Siądziesz na krześle w korytarzu i zawiążesz sobie apaszkę na oczach. I poczekasz na mnie. I nie czekając na jej odpowiedź, nacisnąłem na telefonie klawisz end.

Przygotowywałem się do wyjścia. Z szafy wyjąłem czarny garnitur z doskonałej wełny. Do tego idealnie wyprasowaną białą koszulę od Lamberta. Czarny, klasyczny skórzany pasek. Czarne skarpety od Calvina Kleina. Czarne bokserki z białą oblamówką. Skórzane buty. Wypastowane i lśniące niczym kałuża. To wszystko miałem zamiar mieć na sobie nie dłużej niż pięć minut. Ale liczy się efekt. Chwila, gdy się do niej zbliżę i poczuje dotyk marynarki na swojej nagiej skórze. Odłożyłem przygotowane ciuchy na bok i poszedłem się kąpać. Wziąłem długi prysznic. Po chwili zastanowienia ulżyłem sobie kilkoma szybkimi ruchami. Byłoby głęboko niestosowne, gdybym doszedł w ciągu kilku minut. Nieetyczne. Niehigieniczne. I bardzo rozczarowujące. I tak nadal mi stał. Nasmarowałem ciało balsamem. Użyłem antyperspirantu pod pachami i najkrócej jak tylko mogłem obciąłem paznokcie u rąk i stóp. Nałożyłem krem pod oczy. Na twarz matowy krem. Spryskałem się D Issey Sport. Nie za mocno. Nie chciałem jej udusić zapachem. Włożyłem bokserki, spodnie, koszulę, pasek i skarpety. Aby się upewnić, że wszystko w porządku, podszedłem do okna i przez kilka minut wpatrywałem się w jej okna. Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego miałem zamiar pójść z nią do łóżka, ba, dlaczego w ogóle wdałem się z nią w dziką konwersację, odpowiedziałbym całkiem szczerze, że nie mam zielonego pojęcia. Seks z nią był bez wątpienia idiotycznym pomysłem. Kobiety mają potężne problemy ze zrozumieniem, kiedy kończy się znajomość. A wpadanie na własnym osiedlu na kobietę, która mieszka naprzeciwko ciebie, zazwyczaj kończy się fatalnie. „Po prostu myślisz teraz kutasem” – skonstatowałem. Niestety, było już za późno, żeby się wycofać. Od olanej kobiety gorsza jest tylko wzgardzona. To tak jak w kasynach w Las Vegas. Na ekranach bankomatów pojawia ci się napis: Think, be responsible. A i tak wyciągasz z niego pieniądze. Puls mi przyspieszył, krew waliła w uszach. Wyostrzyłem lornetkę. Akurat w odpowiednim momencie, aby zobaczyć, jak Zimna Blondyna przemyka w czarnej bieliźnie do sypialni. Wziąłem butelkę szampana z lodówki, dwa kieliszki, a w kieszenie spodni wsadziłem w sumie sześć prezerwatyw. Po namyśle dołożyłem jeszcze dwie do bocznej kieszeni marynarki. Nie żebym oceniał się aż tak optymistycznie, ale lepiej być przygotowanym na trzęsienie ziemi. Swoje rzeczy zapakowałem do czarnej skórzanej torby. Na dziki seks nie idzie się przecież z reklamówką. Oprócz kieliszków i butelki miałem tam również wielkie pudełko masła grejpfrutowego z Body Shopu, butelkę intymnego żelu nawilżającego i kilka innych drobiazgów. Podniosłem torbę. Rozległ się w niej cichy szczęk kajdanek. Wyszedłem i zamknąłem drzwi. Nie miałem daleko.

Później, dużo później, kiedy Natalia przeryczała już kilka tygodni, maskując w pracy zapuchnięte i zaczerwienione jak królik oczy grubym podkładem, i po tym, jak już odbyła kilkanaście pijackich sesji psychoanalitycznych w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciółek, co doprowadzało ją za każdym razem na skraj kaca giganta (dwa razy myślała, że umrze – było to po wymieszaniu tequili z szampanem), a także po tym, jak w ramach lekarstwa uwiodła pewnego przystojnego prawnika, przespała się z nim, po czym rzuciła go następnego dnia, przyjaciółka zapytała Natalię, dlaczego w ogóle zgodziła się na coś podobnego. Dlaczego zgodziła się włożyć kurewskie ciuchy, własnoręcznie zawiązała sobie oczy, a następnie dała się zerżnąć na kilka wymyślnych sposobów. Odpowiedź była bardzo prosta. Banalna. Bo zgodziłaby się na to każda kobieta, którą znała. Również te mężate. W pierwszej kolejności te mężate. Bo żaden facet tak jej do tej pory nie traktował. Żaden nie potrafił tak poruszyć jej wyobraźni. Mężczyźni, których znała, byli zbyt pełni szacunku. Zbyt miękcy. Nie umieli zrobić tego, co on. Złamać jej woli. Podporządkować jej sobie. Zakręcić w głowie. Oczywiście doskonale się orientowała, że zrobił to wszystko tylko po to, żeby ją wydymać. Tajemnicą Natalii, do której nie przyznałaby się nawet przed swoimi szalonymi, najlepszymi przyjaciółkami, było jednak, że nie miałaby nic przeciwko, aby zrobić to jeszcze raz. Choć nienawidziła go, rzecz jasna, jak psa.

Kiedy usłyszała cichy trzask otwieranych drzwi, wstrzymała oddech. Przez opaskę nic nie widziała. Cienie? Miała na sobie czarny stanik z czerwonymi kokardkami przy miseczkach i skąpe stringi o tych samych wizualnych akcentach. Do tego naciągnęła na nogi pończochy ze szwem z tyłu i podtrzymujący je pas. I czarne, lakierowane szpilki. Czuła się trochę jak dziwka. I przerażało ją, że się jej to podoba. Wyprostowała się szybko na krześle, przybierając jak najbardziej kuszącą pozę. On wszedł i cicho zamknął drzwi. Nachylił się nad jej ustami i powąchał ją. Nagle chwycił mocno za włosy i pociągnął lekko do tyłu. Ze zdziwienia otworzyła usta. Pocałował ją mocno. Ugryzł w wargę. I chwycił mocno za szyję drugą ręką. Pierwszą dalej trzymał za włosy. Natalia wbrew sobie jęknęła. Puścił ją. Czuła jego zapach. Kręciło się jej w głowie. I była mokra. Mokra jak nigdy dotąd. Chwycił ją mocno za nadgarstki. Tak mocno, że nawet gdyby chciała, nie dałaby rady się uwolnić. Poderwał ją do góry. Jak??? Przedmiot??? Lalkę??? Ustawił przy ścianie w taki sposób, że stała twarzą w kierunku lustra, a tyłem do niego. Przez krótki moment zastanawiała się, jak wygląda w lustrze i czy przypadkiem nie potargał jej za mocno włosów, ale wtedy ją puścił. Zdziwiła się. Po chwili usłyszała krótki brzęk. Znów chwycił ją za ręce. Złączył nadgarstkami tak, że trzymała je przed sobą. Poczuła, że zaczyna coś na nie nakładać. Co to jest? Kajdanki??? Oddychała szybko. Wtedy nachylił się nad jej uchem i szepnął: – A teraz zrobię z tobą to, co chcę. I jednym ruchem ręki nie zdjął, on ZERWAŁ stringi z jej bioder. Zabolało. Ale nie protestowała, bo w tej samej chwili włożył w nią dwa palce. Prawie całe. Natalia oszalała.

Znała jego imię i nazwisko. Nazywał się Piotr C. Jeździł czarnym, półsportowym samochodem. Był radcą w kancelarii DD&ZK, z którą czasami współpracowała jej firma. Czasem, bo byli dobrzy, drodzy i niebezpieczni. I jeśli tylko straciło się na moment koncentrację, potrafili wypieprzyć swoich partnerów w interesach w bardzo brutalny sposób. Teraz Piotr C. pieprzył ją. Po raz drugi tego popołudnia. Nie lubiła imienia Piotr. Kazał jej – KTOŚ JEJ COŚ KAZAŁ – mówić do siebie Czarny. Po raz pierwszy zerżnął ją od tyłu przy lustrze. Po prostu chwycił ją za włosy, pocałował w szyję. I wsadził. GO. Całego naraz. Tak, że poczuła go aż w żołądku. W karku. W plecach. A on był duży. I gruby. Wygięła się w łuk. I wstyd przyznać – wypięła się pupą w jego stronę. Bardziej. Chciała poczuć go jeszcze mocniej. Brakowało jej tchu. Wiła się. Przygryzała wargi. A później jednym ruchem ręki opuścił ją na kolana i wetknął penisa w jej usta. Nie protestowała. Podobnie jak wtedy, gdy podniósł ją z podłogi. I trzymał w powietrzu, podtrzymując za jej nagi tyłek. Objęła go nogami. Zaniósł ją do sypialni i rzucił na łóżko. Pocałował ja w usta. Później w szyję. Znów w jej najbardziej erogenny fragment ciała – szyję. Chwycił za miski jej stanika i brutalnie je zerwał. Krzyknęła. Nie zwrócił na to uwagi. Był pochłonięty czymś innym. Jej piersiami. Położył na nich dłonie. Z dumą pomyślała, że nie jest w stanie ich objąć. Drażnił je. A kiedy zrobiły się twarde, zaczął je delikatnie przygryzać. Lizać i ssać na zmianę. W pewnym momencie przeszedł niżej. Na jej brzuch. Zataczał językiem kręgi wokół jej pępka. Rozłożyła instynktownie nogi. Szeroko. I modliła się, żeby doszedł tam. Niżej. Gdy w końcu zanurzył się w nią językiem, Natalia po raz kolejny tego dnia całkowicie przestała myśleć. Miała orgazm za orgazmem.

Bolały ją sutki. Czuła, że u dołu ma wszystko podrażnione. Siedziała na łóżku w podartych pończochach. Na biodrze miała ślad po zerwanych majtkach, rozmazany makijaż i obolałe całe ciało. Była cały czas w kajdankach. Zasłonięte miała też oczy. Czuła się jak pieprzona gwiazda porno. Albo Playboya. Złączyła mocno nogi ze sobą i jęknęła do siebie. On wyszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach. Protekcjonalnie jednym palcem podniósł jej brodę do góry. Już chciała na niego prychnąć, kiedy w ustach poczuła szkło. Kieliszek. Szampan. Piła łapczywie. Szampan wąską strużką poleciał po jej ciele. Po ustach. Dekolcie. Piersiach. I brzuchu. Wykręciła usta tak, że pociekło więcej. Odstawił kieliszek na podłogę. Pchnął ja gwałtownie na łóżko, tak że upadła na nie plecami. Nachylił się nad nią. I zaczął lizać tam, gdzie popłynął się alkohol. Wziął kieliszek. Zanurzył w nim palec. I wsadził go jej do ust. Possała go chwilę. A on wylał resztę szampana na jej cycki i brzuch. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił ją zdecydowanie, tak że leżała plecami do góry. Wyjął jakąś substancję – krem? – która pachniała grejpfrutem, i zaczął jej masować plecy. A później tyłek. Kiedy jęknęła głośniej, dostała siarczystego klapsa. Ku jej zdumieniu bardzo się jej to spodobało. Tego wieczora wziął ją jeszcze raz od tyłu, zrobił jej dobrze palcami w wannie, a ona ssała go dwa razy. Bez opaski. Klęcząc, ale patrząc mu prosto w oczy. A to wcale nie był koniec.


*Artykuł stanowi fragment książki pt. „Pokolenie Ikea. Kobiety” Piotr C: http://ebookpoint.pl/ksiazki/e_0i48.htm (Novae Res 2014).