Miałem wtedy kilkanaście lat i mieszkałem w Koszalinie. To nie były czasy dobrobytu. Społeczeństwo, wyzwolone z komunistycznych ograniczeń, próbowało się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wtedy jako dziecko albo robiło się coś samemu i miało pieniądze, albo było się zdanym na łaskę i niełaskę rodziców dysponujących kieszonkowym, które nigdy przecież nie wystarczało na wszystko. W któreś wakacje wraz z kolegą z klasy — Frankiem — kupiliśmy puszki coca-coli i wybraliśmy się na przepełnione plaże w Mielnie, by z zyskiemCzytaj więcej…