Jestem zdania, że to okoliczności wpływają na to, jacy się stajemy i co robimy. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórzy są bardziej podatni na zło n



Jestem zdania, że to okoliczności wpływają na to, jacy się stajemy i co robimy. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórzy są bardziej podatni na zło niż inni - przekonuje szwedzka pisarka Johanna Mo, której książka Tak sobie wyobrażałam śmierć ukazała się w Polsce w lipcu nakładem wydawnictwa Editio Black.

[caption id="attachment_3425" align="alignleft" width="280"]photo by: Sofia Runarsdotter photo by: Sofia Runarsdotter[/caption] Proszę opowiedzieć polskim czytelnikom trochę o sobie. Kim jest Johanna Mo i kiedy postanowiła, że zostanie pisarką? Mieszkam od 15 lat w Sztokholmie, z mężem i dwójką dzieci. Kiedy tylko nauczyłam się czytać, postanowiłam, że będę pisała, ale swoją pierwszą powieść opublikowałam dopiero w wieku 31 lat. Największym wyzwaniem i równocześnie osiągnięciem było dla mnie to, że nie poddałam się zbyt szybko: skończyłam pierwszą książkę, a następnie ją „przepisałam”, żeby była jeszcze lepsza. Jaka jest pani filozofia pracy? Czy podczas pisania stosuje się pani do jakichś specjalnych wytycznych lub zasad? Praca jest dla mnie przyjemnością, a ponieważ kocham to, co robię, nie potrzebuję żadnej filozofii. Czasami tylko muszę się napominać, żeby sobie robić przerwy. To ważne dla higieny psychicznej. Kto jest pani ulubionym autorem, zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym? Jeśli chodzi o Szwecję, to moim ulubionym pisarzem, twórcą kryminałów, jest Arne Dahl – ale tak naprawdę uwielbiam wielu szwedzkich autorów. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska jak Christoffer Carlsson, Lars Kepler, Anna Karolina, Cilla i Rolf Börjlindowie, Caroline Eriksson i Ninni Schulman, a to zaledwie kilku z tych, których podziwiam. Czytam także sporo brytyjskich kryminałów, do moich ulubionych pisarek należą Sharon Bolton i Denise Mina. Nie mogłabym zapomnieć o mieszkającym w RPA Deonie Meyerze, który pracuje nie tylko nad powieściami kryminalnymi, pisze również scenariusze filmowe [polskim czytelnikom jest znany z Cape Town, Diabelskiego szczytu czy Kobry – przyp. red.]. Pani publikacje zostały bardzo dobrze przyjęte zarówno przez krytykę, jak i szwedzkich czytelników. O ile dobrze się orientuję, w Szwecji jest bardzo wysoki poziom przestępczości. Czy zgodzi się pani z tym, że to dlatego fikcja kryminalna jest w Skandynawii bardzo popularna? To zupełnie błędne przekonanie – jeśli porównamy Szwecję z innymi państwami europejskimi, zobaczymy, że ten poziom jest u nas przeciętny. Co nie zmienia faktu, że kryminały są tutaj bardzo modne, ludzie kochają je czytać! Czy dostrzega pani różnice pomiędzy kryminałami rodem ze Skandynawii a tymi z innych krajów? Niekoniecznie. Sama lubię thrillery psychologiczne, a także powieści kryminalne skupiające się bardziej na emocjach i efektach zbrodni oraz na przedstawieniu obrazu społeczeństwa, w którym doszło do morderstwa. Ale takie historie można znaleźć zarówno tu, jak i za granicą. Główna bohaterka pani powieści, Helena Mobacke, jest kobietą mocno doświadczoną przez życie. Ma 44 lata i właśnie zaczęła pracę na stanowisku komisarza w komendzie rejonowej policji Sztokholm Południe. Przez rok zmagała się z depresją, ponieważ jej dziewięcioletni syn Anton został zamordowany przez psychopatycznego mordercę, a ona nie potrafiła temu zapobiec. Śmierć dziecka sprawiła również, że rozpadło się jej małżeństwo. Skąd pomysł na tę postać? Sama straciłam ojca nagle, gdy miałam 23 lata, a moi młodsi bracia tylko 13 i 14 lat. Jego odejście bardzo zmieniło moją rodzinę, a we mnie wytworzyło poczucie niepewności i przekonanie, że wszystko może się niespodziewanie zawalić. Myślałam, że poradziłam sobie z utratą, że to już za mną, ale tak nie było. Kiedy zaszłam pierwszy raz w ciążę, bałam się, że coś złego może stać się mojej córeczce. Chciałam napisać o kimś, komu spełnił się najgorszy koszmar, jakim jest strata ukochanego dziecka. Bardzo skutecznym sposobem na zaintrygowanie czytelnika jest przemieszanie rozdziałów: dotyczących prowadzonej sprawy i przemyśleń mordercy. Dzięki takiemu zabiegowi możemy wejść w jego umysł i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co nim kieruje. Jak pani na to wpadła? Od początku wiedziałam, że chcę wejść w psychikę zarówno mordercy, jak i innych moich bohaterów. Pisanie o przestępstwie – w moim przypadku – polega głównie na tym, że próbuję zrozumieć, dlaczego ludzie zdecydowali się je popełnić. A także jak to, co zrobili, wpływa na ich ofiary. Co chce pani przekazać odbiorcom tej powieści? Przede wszystkim chcę im dać trochę rozrywki, ale też szerszy wgląd w to, jak zmienia się życie człowieka, który zmaga się ze stratą kogoś ważnego. W pani książce jest sporo wyraźnie zarysowanych postaci i kilka równorzędnych wątków dotyczących między innymi metod pracy policji. Ile czasu zajął pani research, jak przygotowywała się pani do pisania? Rzeczywiście, zanim zabrałam się do pisania, sporo planowałam i zrobiłam mnóstwo notatek dotyczących zarówno postaci, jak i rozwoju akcji. Teraz jednak nie zapisuję zbyt wielu uwag, nauczyłam się większość rzeczy zachowywać w pamięci. Czy wierzy pani w to, że istnieją ludzie źli z natury, czy raczej konkretne sytuacje, w których się znaleźli, sprawiają, że tacy się stają i zaczynają krzywdzić innych? Jestem zdania, że to okoliczności wpływają na to, jacy się stajemy i co robimy. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórzy są bardziej podatni na zło niż inni. Jakie ma pani plany na przyszłość? Pracuję nad nowym kryminałem, który wkrótce wyślę mojemu wydawcy.